Marta Mazuś (ur. w 1987 r.) – reporterka, na stałe związana z tygodnikiem „Polityka“, współautorka książki “Wyspa Montresor” o powojennej emigracji arystokracji polskiej we Francji. Opisywała rzeczywistość uchodźców żyjących w wielu europejskich krajach, w tym w Bośni, Francji i Wielkiej Brytanii. Z urodzenia warszawianka, z wykształcenia socjolog.
Niestety książka przesiąknięta kłamstwami i półprawdami.
Bardzo chcę wierzyć, że historie ludzi mieszkających blisko granicy i pomagających migrantom na skraju śmierci są prawdziwe. Tak należy robić i dziękuję wszystkich którzy takiej pomocy się podejmują.
Jednak nie dodaje się tu wiele rzeczy. Od niezadowolenia mieszkańców na działania rządu (Kto wygrał wybory 2023 na Podlasiu? I nie, nie jestem wyborcom PISu, po prostu dodaję fakty. Znam też opinie znajomych z tamtego rejonu).
Przedstawienie SG i WOTu (też mam relacje z pierwszej ręki).
Porównanie uchodźców z Ukrainy legalnie przekraczających granicę i migrantów nielegalnie przekraczających granicę z Białorusią. Absurd, dwie inne sprawy.
Wszystko jest tu pokazane skrajnie politycznie i ideologicznie. Nienawidzę skrajności..
Zmarnowany potencjał, bo naprawdę można było tę całą pomoc w miarę obiektywnie i pięknie pokazać.
I to ma być reportaż? Jednostronnie pokazana sytuacja na granicy polsko - białoruskiej. Autorzy nie wykonali nawet minimum wysiłku żeby spróbować zrozumieć co tam się dzieje.
Opowiastki o biednych dzieciach i matkach uciekających przed wojną i bezwzględni Polacy, którzy nie chcą wpuścić przez zieloną granicę kilku tysięcy randomowych ludzi.
Choć w sumie nie.....jakoś tych kobiet i dzieci jest mało w tych opowiastkach - za to całkiem sporo mężczyzn, którzy uciekają bo ktoś im obiecał, że przeszmugluje ich do Niemiec - prawnicy, księgowi, wykształceni ludzie, nie dzieci gnane wichrami wojny.
Jakim cudem ktoś, kto skończył prawo NIE rozumie, że granicę przekracza się na przejściu granicznym, a nie wyrąbując przejście w płocie?
Potem mamy fantastyczne stwierdzenia, jak te, że pan autor nie czuje się Polakiem, a ci którzy popierają działania Polski na tej granicy to ruscy agenci i mordercy.
Jasne, dużo prościej opisać emocjami smutne historie dzieci przytulających misie, niż wytłumaczyć skąd te osoby się tam wzięły, dlaczego zostali oszukani i przez kogo i dlaczego żadne państwo nie może wpuszczać każdego, kto ma ochotę pomieszkać sobie w Polsce.
Tak ochoczo wygłaszane przez autora i jakże ogólne stwierdzenia dotyczące konieczności przyjmowania uchodźców nie zostały poparte żadną refleksją co dalej? Czy Polska ma do zaoferowania muzułmaninowi z Afryki cokolwiek? MIejsce do praktykowania religii? Miejsce pracy? Urząd, w którym ktoś mówi w jego języku? Przedszkole czy szkołę dla jego dzieci?
Piękne hasła, jak w tej książce, pięknie się sprzedają bo nie wymagają refleksji i myślenia, prawa sprzedaje się znacznie gorzej...